Macie tak? Planujecie urlop całymi dniami, całymi tygodniami wręcz rozmyślacie o tym jak byście chcieli spędzić urlop i naprawdę świetnie się przy tym bawicie. Choć to tak naprawdę nie jest praca. To zabawa i czysta przyjemność, nawet jeżeli zmusza nas do wielkiego myślenia i kombinowania. Ja też tak robiłam.
Zdobyłam osprzęt żeglarski
Miałam cały swój urlop zaplanowany od a do zet. Wszystko miałam opracowane w najmniejszym, najdrobniejszym nawet szczególe. To miał być mój urlop życia. Taki, który będę wspominać do końca życia. I wiecie co? I to był mój urlop życia! I z całą pewnością będę go wspominać do końca życia! Chociaż był totalnie inny niż to, co zaplanowałam. Dość powiedzieć, że zamiast na plaży w Brazylii wylądowałam na jachcie na Mazurach. Ale wiecie co? Zdobyłam cały ten solidny osprzęt żeglarski, poznałam trochę tę całą żeglarską nomenklaturę i nie żałuję ani sekundy spędzonej na jachcie. Każdy dawał mi dobre porady żeglarskie, każdy traktował mnie dobrze i z cierpliwością wręcz anielską. W końcu byłam totalną amatorką i wyposażenie jachtów stanowiło dla mnie totalną czarną magię. A co dopiero elektronika jachtowa! Dajcie spokój, na początku nie wierzyłam, że się tego nauczę. A wiecie jak jest teraz? Teraz sama szukam, gdzie w okolicy jest jakiś sklep motorowodny. Po co mi taki sklep? Żeby zdobywać sprzęt oczywiście. W końcu na jednym wypadzie pod żagle w moim przypadku się nie skończy. Zdecydowanie się nie skończy. Za bardzo spodobała mi się ta cała atmosfera, która panuje w miejscach tego typu. Jest swobodnie, beztrosko, bez udawania. Bo tam nikt nie udaje, wiecie? Absolutnie nikt.
W końcu woda to żywioł, z którym trzeba postępować bardzo serio. Nie można inaczej, bo woda nie wybacza. Ale woda jest naprawdę piękna i każdemu polecam taki wypoczynek.