Mój biznes poligraficzny – druk książek i folderów

Wejście na rynek zawsze jest trudne. Niezależnie od branży początki nigdy nie należą do prostych. Trzeba być przygotowanym dna długie miesiące przestojów, wysokich kosztów i niskich zysków. Mając odłożony spory kapitał po mojej ostatniej firmie, zadecydowałem, że muszę koniecznie otworzyć drukarnię.

Druk książek przy okazji

druk książekNie był to jakiś strzał w niszę – wiem, że w Krakowie funkcjonowało co najmniej kilka dobrych drukarni. Mimo to wiedziałem, że to za mało, i że kolejna drukarnia powinna też mieć pełne ręce roboty. Postanowiłem, że postawię na druk folderów. Od razu zainwestowałem w marketing – jeszcze zanim drukarnia była ukończona, agencja marketingowa już miała opracowaną strategię dla mojej firmy. Tani druk książek Kraków miał być raczej przy okazji – nie nastawiałem się na to jakoś szczególnie. Gazety też raczej miały już swoje drukarnie, albo swoich stałych kontrahentów którym od wieków zlecali drukowanie. Kraków nie był tak dużym rynkiem jak mi się wydawało. Pierwszy miesiąc nie przyniósł wielkich zysków, tak samo drugi, trzeci ani czwarty. Gdy jednak zsumowały się zamówienia w piątym miesiącu i wpłynęły zaległe należności, firma stanęła na nogi. Wiedziałem już wówczas, że własna drukarnia była strzałem w dziesiątkę. Sam drukowałem sobie ulotki które rozrzucałem po całym mieście. W pewnym momencie wynająłem nawet przedstawiciela handlowego, ale okazało się to nie być dobrym pomysłem. Po prostu robiłem swoje – drukowałem ulotki, foldery, reklamy, a firmy dawały coraz to nowe zlecenia.

W pewnym momencie moje zyski były tak duże, że stwierdziłem, że Kraków to za mało. Drugą drukarnię otworzyłem w Bydgoszczy, kolejną w Szczecinie. Zyski szły w górę jak szalone – nigdy bym nie pomyślał, że w obecnych czasach przemysł poligraficzny może być aż tak dochodowy.