Dwa lata temu miałam bardzo zły dzień. Nie miałam pomysłu na życie. W pracy posypało się wszystko. Zamknięto siedzibę mojej firmy. Sprzedawane fajerwerki przynosiły zyski, ale opłaty mnie wykańczały. Przeszłam z preferencyjnego ZUS-u na normalny, co było dla mojego portfela szokiem. Musiałam podjąć decyzję, w którą stronę iść.
Wystrzałowy sklep internetowy
Zawsze chciałam robić to co lubię. Na początku wydawało mi się to mało realne. Potem jednak powoli odkryłam, że możliwe bardziej niż na początku myślałam. Mój stary przyjaciel miał sklep z petardami. Musiał jednak wyjechać zagranicę i zapytał czy nie chciałabym – jak to ujął – „zaopiekować się” jego biznesem. Miałam tylko nie splajtować. Co prawda znałam się tylko na sprzedaży w internecie, a o fajerwerkach nie miałam żadnego pojęcia, ale postanowiłam spróbować. Asortyment takiego sklepu nie jest oszałamiająco duży, poradziłam sobie szybko z nowym zajęciem. Polubiłam je nawet. Nie dość, że sprzedawałam to jeszcze sama je odpalałam. Spełniałam się w tej pracy. Uwielbiałam dyskutować z dzieciakami, które przychodziły po coś drobnego do strzelania. Nie miałam kokosów, ale też nie chodziłam biedna. Do owego koszmarnego dnia. Bez siedziby nie mogłam ruszyć z miejsca, a wiedziałam ile zajmie mi szukanie nowej. Spełnianie warunków. Regulaminy, ustawy… Tak myśląc, natchnęło mnie! Fajerwerki sprzedawane online! Czemu nie?
Teraz, z perspektywy kilkunastu miesięcy wiem, że była to jedna z najlepszym decyzji w moim życiu zawodowym. Szczerze mówiąc, nie wiem czemu wcześniej na to nie wpadłam. Znałam się na sprzedaży online, znałam strony, administratorów, zasady. Wiedziałam gdzie znajdę odbiorców na „moje” fajerwerki. To był strzał w dziesiątkę. Dziś mój sklep internetowy ma certyfikat, a ja sprowadzam swój towar nawet z spoza Europy. Odkupiłam sklep od przyjaciela i mam swój wymarzony, dochodowy biznes.